Do napisania tego tekstu skłoniły mnie obserwacje dotyczące różnych scenariuszy współpracy z Klientem, często pojawiające się pytania o to, jak wygląda współpraca albo wyczuwane czasem wątpliwości Klientów, którzy nie do końca wiedzą, jak mają zabrać się za obsługę projektanta 🙂 Mam nadzieję, że ta instrukcja będzie przydatna! Dla ułatwienia podzieliłam wpis na dwa etapy:
Współpraca z architektem dot. projektu budynku (wpis poniżej)
Współpraca z architektem wnętrz (klik)
Zacznijmy od zasadniczego pytania:
1. Na co mi architekt?
To pytanie jest podstawowym, jakie powinieneś sobie zadać. Bo decyzja o zleceniu architektowi jakiejś pracy projektowej ma wiele różnych powodów. Wymienię tylko dwie podstawowe potrzeby:
– potrzebujesz projekt budowlany do pozwolenia na budowę, bo chcesz coś wybudować, przebudować, nadbudować, zaadaptować – w zakresie wymaganym przez Prawo Budowlane. To opracowanie może wykonać jedynie architekt z uprawieniami, nierzadko wraz z zespołem projektantów branżowych (konstrukcja, instalacje sanitarne, instalacje elektryczne, teletechniczne, drogi itp.).
– chcesz wykończyć wnętrza swojego mieszkania, domu i potrzebujesz fachowej pomocy, bo sam nie znasz się na najnowszych trendach, technologiach, nie wiesz, która ściana jest działowa, a która nośna i nie masz wyobraźni przestrzennej (to jest ok, nie musisz, masz inne skille, których ja nie mam ;)).
2. Co to za zawód, ten architekt?
Architekt (wnętrzarze nazywają nas, nie wiedzieć czemu, „zwykłymi” architektami ;)) to ktoś, kto skończył studia na Wydziale Architektury [najczęściej] Politechniki. Potem możliwości są dwie: zaczynamy pracę w biurze projektowym i już, albo marzymy o pełni szczęścia, czyli uprawnieniach do projektowania, słowem o samodzielności w zawodzie. Żeby to osiągnąć, po studiach odbywamy praktykę w biurze projektowym (2 lata) i na budowie (1 rok). Tak było przynajmniej jakiś czas temu, wraz z deregulacją naszego zawodu kwestie praktyk mocno się poluzowały. Po obowiązkowym i udokumentowanym okresie praktyk, następował zazwyczaj czas wytężonej nauki do egzaminu na uprawnienia do projektowania. Czas zgłębiania ustaw Prawo Budowlane, o planowaniu przestrzennym, wielu rozporządzeń o projektowaniu obiektów, Kodeksu Postępowania Administracyjnego i takich tam. Pytania na egzaminie pisemnym łatwe nie są, a egzamin ustny przyprawia wielu o stres, wobec którego matura i wszystkie egzaminy na studiach to pikuś. Ale udaje się, yes yes yes, zdajemy egzamin, dostajemy upragniony papier, wpisujemy się do Izby Architektów, opłacamy OC i otwierają się przed nami na oścież wrota świata architektów. Możemy projektować, a nawet podpisywać i własną pieczęcią podbijać projekty. Jest moc!
U mnie wyglądało to tak, że przed egzaminem na uprawnienia spędziłam 4 lata w biurze projektowym nabywając doświadczenia i wprawy w projektowaniu, ale i załatwianiu rozmaitych spraw urzędowych. Od chwili uzyskania uprawnień, a było to lat temu 13 (!) działam czynnie, a od ponad dziesięciu lat zupełnie na swoim.
Architekt jest więc dość wszechstronnie przygotowany do pełnienia swojego zawodu, który jest też zaliczany do grona zawodów zaufania publicznego. I np. dlatego nie możemy się reklamować, a jedynie informować o tym, że jesteśmy 😉
Warto więc sprawdzić, czy architekt, któremu zlecasz wykonanie projektu budowlanego, posiada uprawnienia i tym samym pełni samodzielną funkcję. Zawsze masz większą pewność, że trafisz w dobre ręce.
3. Jak wygląda projekt budowlany, który opracowuje architekt?
Opracowanie dokumentacji projektowej to złożony proces, w którym bierze udział najczęściej kilku, czasem kilkunastu projektantów, jeśli temat jest duży.
Pracę nad projektem budowlanym można podzielić na kilka etapów, które przedstawiają się mniej więcej tak:
I. Działania przedprojektowe,
które podejmujemy zanim zaczniemy rysować Twój wymarzony dom, czy inny budynek:
– zlecenie wykonania mapy do celów projektowych (wykonuje ją uprawniony geodeta);
– zlecenie wykonania opinii geotechnicznej gruntu (badania wykonuje uprawniony geolog, który sprawdza, czy warunki gruntowe są w porządku i czy wystarczy zaprojektować zwykłe fundamenty, czy będziemy musieli pokombinować z mniej standardowymi rozwiązaniami);
– uzyskanie warunków technicznych przyłączenia do sieci;
– uzyskanie innych pism, które określają możliwości zabudowy działki, a także uzbrojenia terenu i dostępu do drogi publicznej;
– uzyskanie dodatkowych specjalistycznych opracowań, w zależności od rodzaju obiektu i wymagań prawnych (np. ekspertyza stanu technicznego, badania konserwatorskie, geologia inżynierska).
II. Opracowanie projektu koncepcyjnego,
który obejmuje rozrysowanie:
– rzutów,
– przekroju,
– elewacji,
– zagospodarowania terenu,
– wizualizacji fotorealistycznych.
III. Opracowanie projektu architektoniczno-budowlanego,
który obejmuje:
– projekt zagospodarowania terenu (rysunek i opis),
– projekt architektury (rzuty, przekroje, elewacje, opis)
– załączniki projektu budowlanego (dokumenty uzyskane na etapie przedprojektowym)
4. A jak już mamy projekt?
Składamy go w Wydziale Architektury, który wydaje pozwolenia na budowę.
Najczęściej Klienci powierzają to nam, ponieważ zazwyczaj nie mają na to czasu, a poruszanie się po meandrach urzędniczych ścieżek, powiedzmy sobie szczerze, nie jest szczególnie ekscytujące. My się użeramy z urzędami na co dzień i mamy w tym wprawę oraz jesteśmy skuteczni 😉
5. Co się dzieje z projektem, jak już trafi do czeluści urzędu?
Następuje etap, który elegancko nazywamy prowadzeniem procedury pozwolenia na budowę.
Jest to tylko i aż: trzymanie ręki na pulsie, telefonowanie do inspektora prowadzącego sprawę, sprawne uzupełnianie brakujących informacji, dopilnowanie, żeby inspektor nie przekładał naszej sprawy na spód stosu spraw. Dzięki temu procedowanie jest krótsze, współpraca z z inspektorem owocna, a Ty otrzymujesz pozwolenie na budowę w możliwie najkrótszym czasie. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ, bo urzędnicze systemy bywają nieodgadnione, ale robimy co możemy 🙂
6. Ale co z branżami? Czy sam projekt architektoniczny wystarczy? I co to są te branże?
Poza opracowaniem projektu z branży architektonicznej, pracujemy również nad Projektem Technicznym, który nie jest składany do pozwolenia na budowę. Obejmuje zasadniczo te elementy (i różne braże projektowe):
– projekt konstrukcji (rysunki i opis);
– projekt instalacji sanitarnych w zakresie ustalonym z Inwestorem (rysunki i opis);
– projekt instalacji elektrycznych (rysunki i opis);
– projekty innych branż, jeśli są konieczne (np. projekt drogowy zjazdu, inne instalacje wewnętrzne i zewnętrzne).
Projekt Architektoniczno-Budowlany i Projekt Techniczny stanowią łącznie PROJEKT BUDOWLANY.
Co ważne – fakt, że nie składamy Projektu Technicznego do pozwolenia na budowę, nie znaczy, że możemy go pominąć. W mojej pracowni opracowujemy go jednocześnie z projektem architektury i dzięki temu cała dokumentacja jest ze sobą spójna, a poszczególne techniczne elementy budynku są ze sobą skoordynowane. Koordynacją wszystkich branż zajmuje się architekt.
Projekt Techniczny mamy obowiązek wydać Inwestorowi, a także oświadczyć o tym, że został wykonany. Oświadczenie to jest niezbędne do skutecznego zgłoszenia rozpoczęcia budowy w nadzorze budowlanym.
7. Co, jak już mam decyzję o pozwoleniu na budowę?
Sama decyzja o pozwoleniu na budowę to jest sukces, ale sukces ten musimy jeszcze przypieczętować. Niekoniecznie mam na myśli otwarcie szampana, ale poczekanie. [No super, znowu na coś trzeba czekać]. Decyzja to rodzaj pisma z urzędu, od którego można się odwołać. W tym wypadku może to zrobić np. sąsiad, który ma jakieś zastrzeżenia do inwestycji. Ma na to 14 dni od doręczenia pozwolenia na budowę.
Tutaj dodam tylko, że podczas procedowania pozwolenia na budowę, ustalane są strony postępowania, czyli mówiąc prosto – właściciele nieruchomości, na które planowana budowa może później wpływać, najczęściej sąsiedzi. Np. będzie rzucać cień, albo może ograniczyć późniejsze zabudowanie działek sąsiednich. Urząd wyznacza, kto jest stroną i wysyła do niego pisma, że zajmuje się taką sprawą. Sąsiedzi (wyznaczone strony postępowania) mają możliwość zapoznania się z aktami sprawy o pozwolenie na budowę i mogą wnosić swoje uwagi. Urząd je bierze pod uwagę, albo nie, w zależności od tego, czy są zasadne.
Wrócę teraz do pozwolenia na budowę. W ciągu 14 dni od doręczenia decyzji sąsiadom, mogą oni się od decyzji odwołać, czyli wysłać do urzędu odwołanie z argumentacją, dlaczego się nie zgadzają z decyzją. Są to sytuacje wyjątkowo rzadkie, ale się zdarzają. Musimy więc odczekać 14 dni i kolejnego dnia wysłać prośbę do urzędu o nadanie decyzji o pozwoleniu na budowę klauzuli ostateczności. Jak pozwolenie jest już ostateczne, to nikt już nie może go podważyć 🙂 I wtedy można otwierać szampana!
8. Przekazanie projektu.
Najczęściej po uzyskaniu ostateczności pozwolenia na budowę, następuje moment przekazania Klienowi całej dokumentacji budowlanej. W pakiecie otrzymuje on:
– oprawione 3 egzemplarze projektu;
– teczkę z oryginałami wszelkich pism i uzgodnień, które poczyniliśmy w jego imieniu (na honorowym miejscu pozwolenie na budowę!).
Jest to zawsze bardzo przyjemna chwila, bo możemy fizycznie przekazać gotowy projekt, który jest ukoronowaniem całego naszego zaangażowania i wysiłku, które wkładamy w projektowanie. Klient dostaje elegancko przygotowaną dokumentację, która otwiera przed nim nowy rozdział. Zamykamy tym samym wielomiesięczną współpracę, w której chodzi o nasze doświadczenie i profesjonalizm z jednej strony, a o zaufanie, którym obdarza nas Klient – z drugiej.
Po wielu latach pracy w zawodzie, utwierdzam się w przekonaniu, że zaufanie, które okazują mi Klienci jest najważniejszą istotą współpracy i ono procentuje po wielokroć podczas projektowania i na etapie realizacji budowy.
9. I co dalej?
Teraz możesz już zgłosić budowę w nadzorze budowlanym i po 14 dniach (znowu czekanie?!) możesz oficjalnie rozpocząć budowę wymarzonego domu (albo innego wymarzonego budynku) 🙂
Wspieramy naszych Klientów w całym powyższy procesie – zdecydowaną większość opisanych przeze mnie czynności wykonujemy w imieniu naszych Klientów. Jeśli chcesz, abyśmy poprowadzili Cię przez tę drogę od pomysłu i marzenia o swoim domu/innym budynku, przez tworzenie projektu, aż do zaproszenia ekipy budowanej na teren budowy, zapraszam Cię do kontaktu 🙂
W poprzednim poście opisałam Wam świetny Israel Plads, a teraz mój ulubiony projekt przestrzeni publicznej w Kopenhadze, który został opracowany przez znane duńskie biuro architektoniczne BIG we współpracy z Superflex i Topotek 1. To Superkilen, czyli „Super Klin” – przestrzeń w dzielnicy Nørrebro, zajmująca ok. 1,5 km długości, na którą składają się trzy różne, łączące się ze sobą place-przestrzenie. Nørrebro to dzielnica, gdzie zamieszkuje najwięcej imigrantów. Remedium na społeczne problemy, które się tu pojawiały, miała być m.in. wspólna przestrzeń, która przyczyniłaby się do integracji społeczności, a także miała być obszarem, na którym każdy znajdzie miejsce dla siebie, będzie czuł się swobodnie i bezpiecznie. W sąsiadującej hali Nørrebrohal odbywają się różne zajęcia kulturalne i sportowe. Superkilen to kontynuacja i uzupełnienie tej funkcji. Jak wyszło? Poniżej zdjęcie z lotu ptaka świeżej realizacji jednej z trzech części Superkilen – Czerwonego Placu. To plac, który mnie zawsze zachwycał i bardzo ucieszyłam się, gdy mogłam go w zeszłym roku obejrzeć z bliska, po 5 latach od otwarcia.
Śmiałe założenie w intensywnych 😉 kolorach, o świetnej geometrycznej kompozycji, które łączy elementy małej architektury zaczerpnięte z 60 różnych kultur, bo tyle zamieszkuje kopenhaskie Nørrebro. Czapki z głów dla wielkiego szacunku, okazanego tym projektem wszystkim, którzy tworzą społeczeństwo.
A poniżej moje zdjęcia z lipcowego popołudnia spędzonego w Superkilen. Na początek Czerwony Plac. Nawierzchnia jeszcze pełna kolorów, choć już nie tak intensywnych, jak na początku. Oczarowało mnie oświetlenie ścieżki rowerowej, która biegnie przez całe założenie. To te wiszące na linkach czarne cylindry.
Przed nami cala galeria gadżetów z różnych części świata: kosze z Liverpoolu, ławki z banku ze Szwajcarii, wspinaczka z Dehli, ławka z banku w Salvadorze, huśtawka z Bagdadu, czy system nagłośnieniowy z Jamajki (to te niewysokie słupki w rastafariańskich kolorach).
Tu akcent z Ukrainy – zjeżdżalnia słoń z terenu skażonego po wybuchu w Czarnobylu.
Ławki z Bagdadu, które są oblegane przez mieszkańców – pewnie dlatego, że są jednocześnie huśtawkami.
Deskorolkarze mają to swój poligon, jak widać użytkowany na okrągło 🙂 Grafficiarze resztą też.
W tle lokalny „dom kultury”.
Jest i siłownia na świeżym powietrzu…
… z ringiem bokserskim!
Symbole zaczerpnięte z Chin i Rosji.
A osią założenie jest naturalnie ścieżka rowerowa, którą dojedziemy do drugiej części Superkilen…
…nazwanej Black Market – Czarny Market. To plac niemal w całości wyasfaltowany, pokryty liniami układającymi się w piękne wzory, opływającymi „umeblowanie” placu. Kolejne miejsce spotkań, plotek, zabaw dzieci, wspólnych gier w szachy, a nawet grillowania.
Parkujemy więc rowery (bo rzecz jasna na nich przemierzamy Kopenhagę). Stacjonarna pompka uratuje niejedno koło 🙂 Idziemy na Czarny Market!
Linie przypominające warstwice oplatają Black Market. Tutaj nawet wokół drzew jest nawierzchnia z tartanu.
Palmy z Chin zdobią Superkilen.
Centralnym punktem Black Market jest marokańska fontanna.
Czarna (wiadomo) betonowa rzeźba – ośmiornica z Japonii zachęca, by zwiedzić jej wnętrze i zjechać na jednej z licznych zjeżdżalni. Miejscowa dzieciarnia nie ustaje w tych trudach 🙂
Szereg stolików z planszami do gier zachęca do wspólnych rozgrywek.
A podwójne fotele do rozmów tylko we dwoje. Betonowe, ale wygodne! Kto chętny do poplotkowania?
Widok z górki.
Górka podzielona jest na dwie części równą linią, która oddziela nas od trzeciej części Superkilen, czyli zielonego terenu sportowego – Green Park.
Po drodze mijamy szkołę.
A tuż za nią rozciąga się raj dla tych, którzy nie mogą usiedzieć na miejscu. Gigantyczne urządzenia sportowe dają pole do popisu 😉 Pomiędzy urządzeniami sportowymi zlokalizowano wiele miejsc piknikowych, gdzie można spędzić czas ze znajomymi.
Boisko do hokeja i koszykówki jest zawsze zajęte 🙂
Absolutnym hitem są gigantyczne huśtawki! Wrażenia są nieziemskie 🙂 Wszyscy koniecznie sprawdziliśmy ich możliwości i trudno było nam się z nimi pożegnać, taka to frajda 😉
Czysta radość 🙂
Spędziliśmy tu całe popołudnie. Każdy z nas znalazł wiele aktywności, które mógłby tutaj popełnić. Od sportowych, przez rozrywkowe, po towarzyskie i kulturalne. Co ważne, pomimo nie najcieplejszego dnia w środku tygodnia, Superkilen było pełne ludzi. Czuliśmy się też bardzo swobodnie i komfortowo.
Moje pierwsze odczucie było mniej więcej takie: Czerwony Plac jest już trochę zniszczony, kolory przybladłe, to już nie takie wrażenie, jak tuż po otwarciu. Ale zaraz potem pojawiła się inna myśl: zaraz, zaraz, to oznacza, że ten plac jest UŻYWANY, że ludzie z niego KORZYSTAJĄ: rozjeżdżają go na deskorolkach, rowerach, przedeptują każdego dnia, umawiając się tu na spotkania ze znajomymi, biegają, ćwiczą, urządzają pikniki, bawią się. Przecież dokładnie o to chodziło 🙂
Wspaniała idea przekuta na doskonały projekt i zrealizowaną przestrzeń, która rzeczywiście służy ludziom. Warto wspomnieć, że projekt tworzyli nie tyko projektanci, ale i mieszkańcy, którzy przywieźli z różnych części świata różne symbole. Nawet z Gdańska przyjechała tu stara studzienka 🙂
To ważny głos, który mówi, że różnorodność jest fantastyczna i że, nawet jeśli pochodzimy w różnych kultur, razem możemy żyć, uczyć się od siebie, wspierać się i tworzyć dobre miejsca na Ziemi. Uniwersalny język tej kopenhaskiej przestrzeni urbanistycznej łączy kilkadziesiąt narodowości i każda z nich go rozumie. Kwintesencją jest ten monument, który stoi u progu Parku Superkilen. Przesłanie, wykute w wielu językach, zwyczajnie wzrusza: We want to live together – Chcemy żyć razem.
Zapisz
Zapisz
Zapisz
Zapisz
Zapisz
Zapisz
W ubiegłym roku wraz z moimi chłopakami spędziłam kilka dni w Kopenhadze. To miasto odwiedziłam już po raz trzeci i za każdym razem wpadam w zachwyt nad świetnie pracującą machiną, jaką jest skandynawskie społeczeństwo. Codzienna praca na rzecz wspólnego dobra, długoterminowe rozwiązania, służące społecznościom lokalnym i nie tylko, są znakiem rozpoznawczym Danii, Szwecji, czy Norwegii.
Jeden z wielu obszarów, z których warto czerpać pełnymi garściami, to przestrzeń publiczna w Kopenhadze. Podczas moich kilku pobytów tutaj obserwowałam świetne rozwiązania tej części tkanki miejskiej, u nas wciąż traktowanej po macoszemu. Wierzę, że niedługo w naszym kraju również zaczniemy tak planować wspólne przestrzenie, integrujące mieszkańców. Krakowskim skowronkiem zmian jest Projekt Superścieżka (konsultowany przez kopenhaskiego guru od przestrzeni miejskiej Jana Gehla), który właśnie wszedł w fazę realizacji.
A teraz Kopenhaga!
Israel Plads, na którym spędziliśmy trochę czasu, znajduje się pomiędzy pięknym parkiem a centrum miastem – jest łącznikiem pomiędzy dwoma przestrzeniami. Elementy, które spinają te dwa różne przecież światy to drzewa, pojawiające się na placu oraz woda, płynąca ze strumienia-fontanny, wbijającym się klinem na placu i wpływająca na teren parku. Bardzo podoba mi się to przejście: drzewa „wychodzą” z parku na plac, woda z placu zasila staw w parku 🙂 Drzewa wcinają się w plac, co podkreśla nieregularna jego krawędź.
A jak przyjrzymy się z bliska, to jest jeszcze lepiej: plac Israel to naprawdę miejsce dla ludzi – oferuje mnóstwo przestrzeni, gdzie można usiąść, odpocząć, porozmawiać, spotkać się ze znajomymi, a także daje wiele możliwości ruchu na świeżym powietrzu: jest boisko do koszykówki, piłki nożnej i piłki ręcznej w jednym, miejsce dla rolkarzy i skate’owców, albo rowerowych freaków 🙂 koło w lewej części placu jest zjazdem do garażu podziemnego. Prawdę mówiąc zwróciłam na to uwagę już wychodząc z placu, tak jest nieuciążliwy.
Tutaj monumentalne schody, które służą jako miejsce spotkań, wygrzewania się w słońcu, a także… wyrażania politycznych poglądów 😉 U podnóża schodów wspomniana już fontanna, z której woda strumieniem wpływa do parku. Nad „korytem rzeki”znajdują się metalowe koła i betonowe platformy – idealne do pokonywania susami, dzieci Wam powiedzą. Naszego młodszego synka wyciągaliśmy w każdym razie z tego strumienia 🙂
Mamy więc młodych rolkarzy, ćwiczących swe umiejętności na sprytnie rozwiązanym otoczeniu boiska. Miękki tartan zamortyzuje ewentualne upadki 🙂 To zresztą nie tylko tor przeszkód, to również widownia wokół boiska, z której można kibicować zawodnikom.
Boisko 3 w jednym, albo i nawet lepiej, to pomysł genialny w swej prostocie. Pomimo chłodnego dnia nie zabrakło amatorów koszykówki.
Betonowy krater wkomponowany w plac, po którym śmiga rowerzysta.
Na takiej ławeczce z kolei grupka Duńczyków urządziła sobie w sobotnie przedpołudnie regularne męskie spotkanie towarzyskie. Lodówka turystyczna kryła wiadome napoje, a panowie zdecydowanie dobrze się bawili. Spożycie alkoholu w miejscu publicznym nie jest tu zabronione, o ile przy okazji nie dochodzi do zakłócenia porządku.
Okrągła barierka zabezpiecza zjazd do garażu podziemnego. Jest to niemal niezauważalna ingerencja pojazdów w przestrzeń placu. Obok zjazdu zamontowane są urządzenia, na których można poćwiczyć zręczność i równowagę.
W sąsiedztwie znajduje się mały plac handlowy z produktami bio i eko 🙂 Kaktusy skradły moje serce 🙂
Budki streetfoodowe oczywiście zaprojektowane, nie ma tu nic przypadkowego 🙂 Poza budkami jest też hala ze stoiskami, gdzie można zaopatrzyć się we wszelakie zdrowe i eko produkty, począwszy od jedzenia na kosmetykach kończąc.
Z ciekawostek: Israel Plads został zaprojektowany jako „latający dywan” – jego konstrukcja z płyt granitowych uniesiona jest nad powierzchnią terenu.
To miejsce, które świetnie funkcjonuje w miejskiej przestrzeni od 3 lat, bo wtedy została zakończona realizacja zwycięskiego projektu rewitalizacji placu, opracowanego przez architektów z COBE.
Drodzy,
1 października 2013 r. wystartowała marka Joanna Kłusak | Architekt. Obchodzimy już 2 urodziny i jest to świetna okazja, by trochę o nas opowiedzieć.
Dwa lata temu rozpoczęła się moja przygoda z samodzielną pracą architekta. Była to najlepsza rzecz, jaką mogłam zrobić w swojej zawodowej karierze. Nic nie może równać się z doświadczeniem, które zdobywa się działając jako specjalista w swojej dziedzinie oraz szef, handlowiec, ekspert, menedżer, asystentka, personel sprzątający i kierowca w jednym 🙂 Wszystko wskazuje na to, że poszło mi to całkiem dobrze. Po dwóch latach z domowego biura przeniosłam się do własnej, pięknej pracowni! Po roku dołączyły do mnie dwie fantastyczne dziewczyny – Ewa Jasińska i Agnieszka Marcinkowska. Najwyższa pora, żeby je przedstawić 🙂
Ewa rozwija tu swoje doświadczenie, które zdobyła w innych pracowniach projektowych w Polsce i w Australii. Dla Agnieszki jest to pierwszy kontakt z pracą architekta, za miesiąc będzie bronić pracę dyplomową na Wydziale Architektury.
Jedną z pierwszych infografik, jakie Wam przedstawiałam, to Joanna Kłusak Architekt w liczbach 🙂 Po dwóch latach możemy dodać kolejne projekty, które w tym czasie powstały w pracowni. Sami zobaczcie:
W ciągu tego czasu nasza praca została nagrodzona kolejnymi świetnymi referencjami od wielu zadowolonych Klientów. Zaufało nam m.in. Allegro, Gmina Niepołomice oraz wielu prywatnych inwestorów, którzy powierzyli nam projekty swoich domów, mieszkań i innych zamierzeń inwestycyjnych.
A jak to wygląda na co dzień? Wystarczy popatrzeć na zdjęcia, które dla Was z tej okazji wybrałam 🙂
Pracownia, którą teraz zajmujemy to 45 m2 poddasza 🙂 Niegdyś było mieszkaniem, a po remoncie, który został przeprowadzony, zyskało zupełnie nowe oblicze. Trochę wyburzeń, przestawiania ścian, gipsowania, malowania i tapetowania i oto jest: bardzo wygodna pracownia, która ochrzczona została przez naszą ekipę budowlaną „gołębnikiem” – nie wiem, czy ze względu na położenie, czy na zawartość 😉 W każdym razie z tego miejsca pozdrawiamy gorąco naszych Panów budowlańców! 🙂
Poniżej (zawsze efektowne) zdjęcia pokazujące stan „przed” i „po” 🙂
Przedtem salon, teraz pokój biurowy! Jest nas 3, ale jakby trzeba było powiększyć zespół, jest jeszcze miejsce dla jednej osoby 🙂
Niegdyś sypialnia, dzisiaj sala konferencyjna:
Kuchnia kiedyś i kuchnia teraz:
Łazienka kiedyś i łazienka po kilku, drobnych zabiegach upiększających:
Tak wyglądało to w trakcie prac – rąk do pomocy nie brakowało i każdy ma w tym swój udział 🙂
Uwielbiamy metamorfozy wnętrz – Wy też prawda? To, co udało się zrobić z pracownią jest całkiem spektakularnym wyczynem 🙂 Po kilku miesiącach pracy w tym miejscu, muszę przyznać, że była to bardzo dobra decyzja. Pracuje nam się tutaj naprawdę dobrze.
Wiecie już, gdzie pracujemy. A teraz zobaczcie, jak wygląda nasza praca na co dzień.
Opracowanie projektu pewnie każdy z Was mniej więcej sobie wyobraża. Zasadniczo siedzimy wtedy z nosami w monitorach i rysujemy nasze „kreseczki”.
Pracujemy intensywnie i na każdym etapie dbamy o to, by projekty były na jak najwyższym poziomie.
Czasem rysunki przypominają np. transatlantyki 😉
Gotowy projekt trzeba wydrukować i „poskładać”, czyli rozłożyć na 4 lub więcej egzemplarzy, dołożyć wszelkie papiery formalno-prawne, uprawnienia, spisy treści i wiele innych ważnych składowych. Jakoś tak wychodzi, że te projekty zazwyczaj kończą na podłodze 🙂 Ale jak mają 377 stron to już naprawdę nie ma wyjścia 🙂
To dokumenty formalno-prawne do projektu:
A tu już zasadniczo poukładane 4 egzemplarze projektu budowlanego. Żółte karteczki to strony, na których podbiją i podpiszą się jeszcze projektanci:
Deadline oznacza najczęściej nocną zmianę, to już chyba wpisane w ten zawód 🙂 Pomocne bywają energetyczne wspomagacze, szczególnie, gdy w ogóle nie pija się kawy…
Na końcu trzeba projekt ponumerować. Czasem dopiero w Urzędzie – też dajemy radę 🙂
Rower parkuje na wielu krakowskich budowach 🙂 To przecież najlepszy w mieście środek transportu, prawda?
Zdarza się, choć rzadko, pracować w nietypowych warunkach. Na przykład kiedy młodszy syn szefowej wdrapie się na kolana. Ale przecież u Pani Agnieszki jest bardzo fajnie, np. są paluszki 🙂
Ta latorośl zwiedza czasem budowę 🙂 Nie muszę nawet mówić, że lubi budować wieże z klocków, a na ogródku stawia fundamenty pod ogrodzenie 😉
A tak na co dzień… bywamy przyczyną większych i mniejszych demolek. Ściana w biurze to bułka z masłem. Szkoła podstawowa to było coś!
Szkolimy się regularnie 🙂
Śledzimy nowości w świecie wnętrz i designu.
Na wszelkich targach designu, rzeczy ładnych i innych weekendowych eventach, stałym bywalcem i najlepszym towarzyszem jest starszy syn szefowej!
Nasza drukarka przemawia czasem po hiszpańsku!
Napisali też o nas w prasie – dwa artykuły w ogólnopolskich czasopismach (Gazeta Wyborcza i Murator) to naprawdę niezły wynik!
Było też kilka artykułów o pensjonacie w Bieszczadach.
Ale tak poza oficjalnymi sytuacjami… szpilki zamieniamy na trampki 🙂
A w torebce architektki znaleźć można m.in. taśmę do mierzenia, a bywa, że i młotek 😉 Torba jest oczywiście torbą Lego!
Dla naszych Klientów dobieramy tylko najlepsze kolory!
Szperamy w miejskich archiwach, żeby dotrzeć do wszelkiej dokumentacji obiektów, nad którymi pracujemy.
Zwiedzamy budowy, bo fajnie jest zobaczyć proces inwestycyjny od drugiej strony (i przy okazji zrobić selfie z kierownikiem) 🙂
Układamy podłogowe mozaiki – bardzo odprężające zajęcie, polecamy!
Świętujemy nasze uroczystości:) Tutaj wybitny home-made wegański tort czekoladowy!
Praca architekta angażuje nierzadko wszystkie siły, ale znajdujemy też czas na odreagowanie i wygląda to mniej więcej tak:
Z okazji 2 urodzin życzymy więc sobie kolejnych projektowych wyzwań, niech poprzeczka nadal tkwi wysoko, bo w końcu o to chodzi, żeby wszystko, co się robi, robić z pasją, zaangażowaniem i wiarą w sens swoich działań 🙂 Satysfakcja nasza i naszych Klientów daje nam energię do dalszej pracy i oby tak przez kolejne lata! Wznosimy więc toast za zdrowie radosnego teamu Pracowni Architektonicznej Joanny Kłusak!
* Zdjęcia pochodzą z archiwum pracowni, a te, które ewidentnie wyglądają na profesjonalne, wykonała nasza zaprzyjaźniona fotografka Ania Kurnyta, która miała dość cierpliwości, by spędzić z nami kilka godzin próbując wśród naszych wygłupów zrobić zdjęcia portretowe i uchwycić w obiektywie naszą pracownię 🙂 <3
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o naszym najnowszym projekcie i jak dotąd, największym, opracowanym w naszej pracowni. Zajmowałam się nim od października zeszłego roku – odkąd pojawił się pomysł, by zbudować przyjazny dom opieki dla osób starszych. Mój Klient zdecydował, że powierzy to zadanie mnie i mojemu zespołowi. Początkowo mieliśmy przebudowywać nieczynną już szkołę podstawową w maleńkiej miejscowości pod Miechowem. Działka znajduje się w przeuroczym miejscu – z dala od zabudowań, na terenie lekko nachylonym w kierunku południowym. Otaczający krajobraz jest zachwycający. Sami zobaczcie – tak wygląda ten teren jesienią 🙂
a tak wiosną:)
Po przeprowadzeniu analiz i ekspertyz budowlanych okazało się jednak, że przebudowa szkoły na dom opieki wymagać będzie dużych nakładów finansowych, związanych przede wszystkim ze wzmocnieniem starych elementów konstrukcyjnych. Jednocześnie ograniczy to możliwą do osiągnięcia powierzchnię użytkową obiektu. Zapadła więc decyzja, żeby wyburzyć szkołę i w jej miejsce zaprojektować nowy budynek. Prace projektowe trwały kilka miesięcy. W ich wyniku powstała ponad 500-stronicowa dokumentacja architektoniczno-budowlana! Lada dzień zostanie wydane pozwolenie na budowę, a ekipa wykonawcza już czeka na sygnał, by rozpoczynać prace 🙂
Zobaczcie, jak budynek prezentuje się na wizualizacjach! To widok od strony wjazdu na działkę. W skrzydle na pierwszym planie znajduje się główne wejście. Na piętrach nad parterem znajduje się oddział zakładu opiekuńczo-leczniczego (ZOL). W skrzydle z lewej strony zaprojektowano pokoje domu pomocy społecznej (DPS).
Budynek otaczają okazałe drzewa – lipy i klony, które stanowią ogromną wartość działki. Elewacje zaprojektowano jako wykończone deskami elewacyjnymi. Drewno, jako materiał naturalny, wprowadzający harmonijny nastrój, będzie budował przyjazną atmosferę, kojarzącą się z naturą i bliskim kontaktem z przyrodą. Budynek doskonale wpisuje się w otaczający krajobraz, stanowi jego uzupełnienie i świetnie wykorzystuje jego walory.
Nachylenie terenu w kierunku południowym daje dodatkowe możliwości jego kształtowania. Postawiliśmy na tarasowe formowanie geometrycznych skarp. Obsadzone niską roślinnością będą niebanalną kontynuacją łamanej, geometrycznej formy budynku. Nie tylko budynek. ale również cały teren wokół dostępny jest dla osób niepełnosprawnych i poruszających się na wózkach inwalidzkich. Poniżej widzimy skrzydło domu pomocy społecznej. Poziomymi żaluzjami z drewna zasłonięte są przeszklenia klatki schodowej. Wieczorem rozświetlą się i ukażą linię schodów.
I skrzydło domu pomocy społecznej widoczne od południowego zachodu. W głębi, z lewej strony widoczny jest zadaszony podjazd dla karetki oraz wejście na izbę przyjęć zakładu opiekuńczo-leczniczego. Na pierwszym planie pięknie ukształtowany teren.
Poniższa wizualizacja przedstawia wewnętrzny dziedziniec, gdzie znajduje się altana i ścieżki spacerowe dla podopiecznych. Z lewej strony podjazd dla karetek i wejście na izbę przyjęć ZOL. Kameralne wnętrze dziedzińca pozwala mieszkańcom na spokojny odpoczynek, rozmowy, spacery lub po prostu siedzenie na ławce i czytanie gazety.
Przed nami kolejny etap inwestycji, czyli jej realizacja. Będę dzielić się z Wami zdjęciami i newsami z placu budowy 🙂
Od jakiegoś czasu emocje Inwestorów rozpalała informacja, że nie będą już potrzebne pozwolenia na budowę domów jednorodzinnych. Oczekiwania zrobiły się ogromne – koniec z niekończącą się procedurą pozwolenia na budowę, która ustawowo trwa 65 dni (a bywa, że dłużej), koniec z przedstawianiem warunków technicznych przyłączenia budynku do mediów. 30 dni i można budować – miało być łatwo, szybko i bezproblemowo.
Słowo stało się ciałem i od 28 czerwca br. weszło w życie znowelizowane Prawo Budowlane. Mamy więc dwa podstawowe tryby przedstawienia swoich zamiarów inwestycyjnych odpowiedniemu organowi: pozwolenie na budowę i zgłoszenie robót budowlanych bądź budowy obiektu. Nowelizacja polegała na tym, że więcej inwestycji przeskoczyło z procedury pozwolenia na budowę do procedury zgłoszenia. Niektóre inwestycje natomiast wyskoczyły zupełnie z powyższych z procedur i można przeprowadzić je bez powiadamiania żadnego urzędu. Lista obiektów i robót jest dość długa i raczej mało zajmująca, więc nie będę tu jej przytaczać, natomiast zajmę się tym, co najbardziej interesuje inwestorów, czyli budową domu jednorodzinnego i procedurą zgłoszenia.
Miało być łatwo, szybko i przyjemnie. Z założenia tak. Z tym, że teoria niewiele ma, niestety, wspólnego z rzeczywistością – podobnie jest i tym razem. Drogi Inwestorze, który chcesz wybudować wymarzony dom, muszę Ci o kilku rzeczach powiedzieć.
Kiedy możliwe jest zgłoszenie budowy domu? Wtedy, gdy nie ma tzw. stron w postępowaniu administracyjnym, czyli jednym słowem, gdy planowany dom i urządzenie terenu wokół niego nie oddziałuje na działki sąsiednie (urząd nie wysyła zawiadomień do ich właścicieli). Działa to również w drugą stronę – budynki i elementy urządzenia terenu znajdujące się na działkach otaczających naszą nieruchomość, nie wpływają na możliwości zagospodarowania naszego terenu.
Czym jest oddziaływanie? Ano jest to obecność w mniejszych niż przepisowe odległościach takich elementów jak: miejsca postojowe, śmietniki, inne budynki, pokrywy zbiorników na nieczystości ciekłe, studnie, tory kolejowe. Jest to też cień, który pada od naszego i sąsiedniego budynku. To również przesłanianie, czyli dostęp do światła dziennego pomieszczeń w naszym i sąsiednim budynku. To również odpowiednie nasłonecznienie pomieszczeń. Wszystko to należy przeanalizować, sprawdzić i rozrysować – robi to projektant. Rzadko kiedy zdarza się, żeby coś nie oddziaływało 😉
Rozbudowa willi w Krakowie – jeden z niewielu moich projektów, w którym nie było stron w postępowaniu.
Ale załóżmy, że mamy taką korzystną sytuację – oddziaływania nie stwierdzono. I załóżmy, że urząd też go nie stwierdzi. Jest dobrze 🙂 Czy planujesz w swoim domu instalację gazową? Pewnie tak. No to na instalację gazową potrzebujesz pozwolenie na budowę. A więc poza zgłoszeniem budowy domu musisz też osobno złożyć projekt instalacji gazowej do pozwolenia na budowę. Niestety te dwie procedury nie mogą toczyć się równolegle, ponieważ najpierw musisz skutecznie zgłosić dom. Czyli po 30 dniach uzyskać w urzędzie zaświadczenie o nie wniesieniu sprzeciwu. Potem możesz złożyć projekt instalacji gazowej do pozwolenia na budowę. Razem potrwa to co najmniej 3 miesiące. Nie tylko instalacji gazowej nie możesz zgłosić razem z domem – podobnie będzie z instalacją wentylacji mechanicznej, a coraz więcej domów jednorodzinnych jest w nią wyposażonych.
Zatem jasne jest, że jeśli w projekcie znajduje się instalacja gazowa lub wentylacji mechanicznej, od razu należy składać dokumentację projektową do pozwolenia na budowę – będzie to najszybsza ścieżka, stara i sprawdzona.
Wróćmy jeszcze do sytuacji, gdy nie mamy oddziaływania, instalacji gazowej ani wentylacji mechanicznej, czyli możliwa jest procedura zgłoszenia budowy domu jednorodzinnego. Składamy projekt w urzędzie i odliczamy 30 dni do wbicia łopaty w ziemię. Cieszymy się 🙂 Ale po 20 dniach od złożenia papierów w urzędzie, przychodzi pismo, że mamy uzupełnić jakąś informację. Uzupełniamy od razu, zaraz przecież ekipa wchodzi na budowę, ale… urząd zaczyna od nowa liczyć magiczne 30 dni. Tak, od dnia uzupełnienia braków znowu liczymy 30 dni. Potem urząd ogłasza w BIP, że nie wniósł sprzeciwu do zgłoszenia. Tak, teraz możemy już rozpocząć budowę.
Nie jest to, wbrew głośnym zapowiedziom, szybsza droga. Nie jest też specjalnie łatwiejsza – uzgodnień i papierów trzeba przygotować dokładnie tyle samo, a nawet więcej – projektant musi zrobić analizę oddziaływania inwestycji, co do tej pory było w po stronie urzędu. Projekt architektoniczny jest równie opasły, jak przy pozwoleniu na budowę i również musimy złożyć go w 4 egzemplarzach.
Chciałabym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na wspomniane na początku warunki techniczne przyłączenia budynku do sieci – chodzi m.in. o wodociąg, kanalizację sanitarną, energię elektryczną, gaz. Dotychczas powyższe pisma, wydawane przez zarządców sieci, były obowiązkowym elementem dokumentacji architektoniczno-budowanej, którą składało się do urzędu. Teraz nie musimy ich dołączać do projektu, co miało być ułatwieniem (nie musimy się o nie od razu starać, mniej zachodu). Tylko czy na pewno?
Wyobraźmy sobie, że zgłaszamy budowę domu, nie przejmując się na razie warunkami technicznymi przyłączenia do sieci. Zgłoszenie przyjęte, sprzeciwu brak, wpuszczamy ekipę wykonawczą. Zaczynamy ogarniać przyłącza, składamy wnioski do zarządców sieci, czekamy na informację. A jeśli okaże się wtedy, że nie możemy podłączyć naszego budynku do sieci np. wodociągowej? Albo w pobliżu nie ma czynnej nitki gazociągu? Albo nie da się wpiąć do kanalizacji bez jej kosztownej rozbudowy?
Dom nie może funkcjonować bez wody, kanalizacji i energii elektrycznej. To są podstawowe potrzeby, które należy zaspokoić i warto wcześniej wiedzieć, czy na pewno nie będzie żadnych przeszkód, żeby podłączyć budynek do tychże. A jeśli będzie konieczny plan B (zbiornik na gaz płynny, przydomowa oczyszczalnia, kotłownia na inne paliwo niż zakładaliśmy), to mamy czas i możliwość rozwiązać problem. Dlatego warto uzyskać warunki techniczne przyłączenia mediów od razu, na etapie projektu domu, aby uniknąć niespodzianek w późniejszym etapie, gdy zmiany bywają kosztowne, a czasem już niemożliwe.
Podsumowując krótką analizę zmian w Prawie Budowlanym w zakresie budowy domu jednorodzinnego, przychodzi mi do głowy tylko zdanie mojego kolegi po fachu: miało być dobrze, wyszło jak zwykle. Zgłoszenia budowy domów zostawmy w spokoju, szkoda naszego czasu. Pozwolenie na budowę, stare, poczciwe i w jakimś stopniu przewidywalne, to przy nim bułka z masłem 🙂 I takich miłych procedur Państwu i sobie życzę 🙂
To była długa nieobecność na blogu, nie da się ukryć. Generalnie dzieje się bardzo dużo i w dodatku dobrego 🙂 Na teraz niech wystarczy Wam wiadomość, że praca pochłonęła mnie totalnie, do tego stopnia, że… No właśnie, o tym następnym razem, obiecuję 🙂
Tymczasem wracam do bloga i do prezentowania Wam kulis moich architektonicznych zajęć. Rozpocznę od przedstawienia Wam mojej wyjątkowej realizacji. Mowa o pensjonacie Horb w Bieszczadach. Już kiedyś Wam o nim pisałam (Bieszczady, Bieszczady albo A tymczasem w prasie…), ale jakiś czas temu sama odwiedziłam Horb! Okazją był majowy weekend tego roku, kiedy razem z przyległościami pojechaliśmy w końcu w Bieszczady. O innej niż Horb miejscówce, nie ma nawet mowy 🙂
Spotkanie oko w oko z realizacją własnego projektu zawsze jest dla mnie emocjonujące. Towarzyszy temu sporo ekscytacji, ale też oczekiwań i obaw (czy wyszło dokładnie tak, jak chciałam?). Tu było podobnie, tym bardziej, że mnie i Horb dzielą blisko 4 godziny podróży samochodem, a więc na tyle duża odległość, że na budowę nie zaglądałam tak, jak zaglądam na wszystkie pobliskie moje realizacje. Z Horbem jest za to inna sprawa – nie tylko mogłam go zobaczyć, ale mogłam w nim pomieszkać 😀 To jest dopiero okazja do sprawdzenia, jak to wszystko działa!
Widok, który znałam dotąd ze zdjęć, stał się więc w końcu jawą – oto i Horb, pensjonat w sercu Bieszczad, gdzie cisza i lisy, i zające, i dzika przyroda jest na wyciągnięcie ręki. A jak spojrzysz na wschód, to zobaczysz Połoniny…
Droga do pensjonatu jest bajkowa – ubita, z koleinami, w zimie zasypana śniegiem, tak, że tylko wystające, specjalne patyki wyznaczają trasę. Tutaj deszczowy dzień – jeden, jaki się zdarzył podczas majówki. Z gór paruje woda, chmury usiadły na szczytach. Prawda, że pięknie?
Tak prezentuje się pensjonat z bliska. Ściany ozdobione bojkowskimi wzorami, dwie bryły, rozdzielone niskim łącznikiem, skala budynku wzbudzająca poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Fajnie 🙂
No to wybiegłam od razu na wielki ogród!
A widoki są zapierające dech w piersiach 🙂 Tu Połoniny schowały się w chmurach.
A tu już są w całej okazałości:) Na zdjęciu poniżej widać kilka hamaków – można się wygodnie ułożyć i kontemplować to cudowne miejsce w rytm niespiesznego kołysania. Czego chcieć więcej, gdy przyjeżdża się z miejskiego armagedonu pracy, załatwień, obowiązków, tysiąca maili i telefonów? Tu jest coś takiego, czego nie doświadcza się na co dzień. Tu jest cisza. Naprawdę. Tu po raz pierwszy od lat usłyszałam ciszę. Co za wspaniałe uczucie, zapewniam Was – bezcenne 🙂
Rzut oka na pensjonat od południowej strony. Na wyniesieniu, na garbie (horbie) jest okazały. A tak naprawdę bardzo przytulny 🙂
Wieczorem, po deszczowym dniu, pogoda zaczęła się poprawiać. Ale w jaki sposób się poprawiała – sami zobaczcie:)
A rankiem przywitały nas takie bajkowe mgły. I znikały tak szybko, że trudno było nadążyć z fotografowaniem 🙂
Wchodzimy do środka?
Na początek recepcja i niezwykła rzeźba „Babcie” – jedna nie widzi, druga nie słyszy, trzecia nie mówi. Co za motto pobytu w Bieszczadach! 🙂
Potem jadalnia – serce pensjonatu, gdzie goście mogą zjeść śniadanie. A gospodarzem jest najsympatyczniejszy kucharz ever, który serwuje doskonałe śniadania. W zasadzie dla samych śniadań, mogłabym spędzić tam resztę życia 🙂
Ja wiem, że to miało być o architekturze, ale ujęły mnie kieszonki na sztućce. Nawet tu jest wyszyte logo 😉 W otchłani mojego komputera zapodziało się gdzieś zdjęcie śniadania w Horbie, nad czym boleję, bo było co pokazywać 🙂 Mój mąż się ucieszy za to, bo nie znosi, gdy robię zdjęcia posiłkom. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi, słowo daję.
Świetne jest to, że w tym pensjonacie wszystko jest dopracowane i przemyślane. Na takie rzeczy też zwraca się uwagę, czyż nie? Jeśli w pokoju mam piękny, ceramiczny czajnik i porcelanowe kubki, to jestem zachwycona. Że właściciel o tym pomyślał. Że nie kupił po prostu nietłukących szklanek, tylko nabył, specjalnie dla swoich gości, eleganckie kubki. Że torebki z herbatą są w stylowym, drewnianym pudełku. Że w oknach wiszą fajne zasłony, a pościel jest wygodna i przyjemna. Ot tak, życie składa się z detali 🙂 I niezwykle miło jest, gdy na wyjeździe weekendowym, jest się tak zadbanym 🙂
Na dowód kilka zdjęć 🙂 Właśnie przyjechaliśmy, a nasz pokój jest świetny. I nie tylko nasz, wszystkie są takie 🙂 Drewniana, charakterna podłoga, drewniane, solidne meble. Opiewany już przeze mnie zestaw herbaciany i wygodne łóżka 😉 Przytulnie, miło, komfortowo.
Na ścianach korytarzy klasyka polskiego plakatu – oczywiście w tematyce bieszczadzkiej 🙂
A tutaj cała seria zdjęć, gdzie chciałam pokazać, jak okna w pensjonacie kadrują przepiękne bieszczadzkie widoki. Te okna to są obrazy. Kto nie chciałby mieć takich na ścianie, co nie?
A tak wygląda teren poniżej pensjonatu. Wiosna dopiero się budzi. Jest wspaniale 🙂
Przed samym wyjazdem do domu, zerknęłam jeszcze do księgi pamiątkowej i zobaczyłam, jak bardzo goście Horbu dobrze się tu bawili i wypoczywali. Wpisów jest mnóstwo i wszystkie bardzo pozytywne. Przyznam, że mam wielką satysfakcję, że razem z moją przyjaciółką-architektką, Joasią Ozorowską, przyczyniłyśmy się do powstania tego miejsca 🙂
Jeśli więc kiedykolwiek zapragnęlibyście spokoju, ciszy, odpoczynku, to pojedźcie właśnie tam, do Strzebowisk. Nie będziecie żałować 🙂
W ostatnią sobotę, na zaproszenie przesympatycznych strażaków z OSP w Woli Batorskiej, miałam przyjemność uczestniczyć w uroczystym przekazaniu rozbudowanego garażu dla wozów strażackich. A znalazłam się tam, gdyż zaprojektowałam rozbudowę tego obiektu 🙂
Sam proces projektowania był przebiegał wzorowo – konkretne potrzebny, konkretny projekt, a do tego świetna współpraca zarówno z Inwestorem, czyli Gminą Niepołomice, jak i z użytkownikami, czyli strażakami 🙂 Budowa to z kolei niezwykle sprawne działanie wykonawcy, który w naprawdę krótkim terminie zrealizował projekt.
Obiekt, który projektowałam to dodatkowy garaż na dwa samochody strażackie oraz zaplecze sanitarno-magazynowe i techniczne. Wszystko po to, by wozy miały gdzie mieszkać, a strażacy mieli gdzie pracować i ogarniać sprzęt. W nowej części znalazły się sanitariaty, magazyn, pralnia i kotłownia. Mam nadzieję, że będą dobrze służyć strażakom, których oddanie swojej misji jest ogromne.
Miałam okazję zobaczyć, jak fantastycznie zorganizowali całą uroczystość i jak bardzo praca ratowników jest dla nich ważna.
A tymczasem kilka zdjęć z bardzo wyjątkowego dnia dla OSP w Woli Batorskiej (i dla mnie!). Na uroczystości zgromadzili się bardzo ważni goście, m.in. Burmistrz Miasta i Gminy Niepołomice, dyrektor Departamentu Prawa i Bezpieczeństwa Pozamilitarnego, Wicemarszałek Województwa Małopolskiego, Komendant Powiatowy PSP w Wieliczce. Towarzyszyli im strażacy z ochotniczych straży pożarnych całego powiatu wielickiego, orkiestra dęta oraz mieszkańcy Woli Batorskiej.
Biały budynek garażu z czerwonymi bramami wjazdowymi na tle błękitnego nieba bardzo fajnie się prezentuje 🙂 Po lewej stronie „stara” część, w środku część dobudowana (to ta z otwartą bramą wjazdową).
A tutaj część zaplecza, wyróżniona szarym kolorem ścian i inną formą dachu.
Moment przekazania kluczy do nowej remizy. Burmistrz wręcza je prezesowi OSP, a paparazzi fotografują 😉
Poza budynkiem straży pożarnej, strażacy dostali też wyjątkowy prezent, a mianowicie nowy wóz strażacki, o którego starania czynili. I ta zabawka zdecydowanie wybijała się na plan pierwszy. Zresztą o odpowiednią ekspozycję zadbali gospodarze: samochód ustawili jednym kołem na belkach, a spod niego, ku uciesze publiczności, produkowali sceniczny dym – pełen odjazd 🙂
Nowy samochód został ochrzczony niczym statek – na podjeździe szkło z rozbitej butelki szampana 🙂
Samochód ochrzczony odjechał na paradę, a tutaj widoczny garaż – stara i nowa część.
Niech Was nie zmyli to piękne słońce i cudne niebo – zimno było jak diabli 😉 Po zakończeniu części oficjalnej, wszyscy popędzili do remizy, gdzie gospodarze przygotowali poczęstunek, niemal jak na weselu 🙂 Ale że weselić się jest z czego, to w pełni zasłużona nagroda za wysiłek, jaki włożyli w całą inwestycję.
Znowu samochód, ale po prostu trudno mu się oprzeć 🙂 Przegląd zawartości wewnętrznej przeprowadzony!
Takie zabytkowe cudo też przyjechało i brało udział w uroczystej paradzie. Widok rozczulający 🙂
Jako sprawca projektu, ta, która obmyśliła jak to ma wyglądać i funkcjonować, serdecznie życzę jednostce OSP w Woli Batorskiej miłego urzędowania w nowym budynku 🙂
Kilka dni temu odwiedziłam kolejną moją budowę. Tym razem zrobiłam projekt nadbudowy domu jednorodzinnego. To ten słynny, który dostał pozwolenie na budowę bez żadnych braków w urzędzie. Ktoś, kto już przerabiał jakąkolwiek inwestycję z pozwoleniem na budowę, wie, że to się właściwie nie zdarza 😉
Pierwszym sukcesem była więc wzorcowa procedura administracyjna, a kolejne ważne wydarzenia rozgrywają się już na placu budowy 🙂
Zacznę chyba od porównania zdjęć, które najwięcej powie Wam (przynajmniej na tym etapie), co się zmieni. Do tej pory Inwestorzy mieszkali w domu parterowym z podpiwniczeniem (zdjęcie po lewej). Potrzeby rodziny z czasem wzrosły i idealnym wyjściem było zaprojektowanie nadbudowy jeszcze jednej kondygnacji. Dzięki temu udało się uzyskać niezależne, komfortowe mieszkanie z osobnym wejściem. Zaprojektowałam również zmianę dachu z tzw. szwedzkiego na dwuspadowy. Ściana szczytowa z dużym przeszkleniem zwrócona jest na południe.
Zobaczcie jak było kiedyś i jak jest teraz, w trakcie prac budowlanych:
A teraz idziemy na poddasze 🙂
Od strony południowej zaprojektowałam salon połączony z kuchnią. Ta 40 metrowa przestrzeń doświetlona będzie przez duże okno, skierowane na południe. Dzięki niemu będzie tu nie tylko dużo słońca, będzie też widok na góry! W pochmurny dzień, jak ten, gdy robiłam zdjęcia, widać panoramę Beskidu Wyspowego, Żywieckiego, Sądeckiego. Ale przy dobrej pogodzie widać stąd nawet ośnieżone szczyty Tatr 🙂 Czy to nie wymarzony widok do porannej kawy, wypijanej niespiesznie na balkonie? 🙂
Najbardziej czekam chyba na wykończenie tego pomieszczenia, ponieważ planujemy odsłonić więźbę dachową. Nie będzie tu w ogóle sufitu 🙂 Będzie za to przestrzeń aż do kalenicy, duża, jasna, poprzecinana drewnianą konstrukcją dachu. Z ogromnym potencjałem do wykorzystania przy aranżacji wnętrz 🙂
Mała zapowiedź przyszłym widoków z okna i balkonu:
Na zdjęciu poniżej widzimy drugą część poddasza. Ogromna przestrzeń pod nowym dachem dała świetną okazję do zaprojektowania antresoli – ma pełną wysokość i daje mnóstwo możliwości wykorzystania: od pokoju gościnnego, przez gabinet, sypialnię, garderobę, po pokój zabaw dla dzieci 🙂
Prace idą w bardzo szybkim tempie, więc przed zimą na pewno dam Wam znać, co słychać u moich Inwestorów.
P.S.
Miło, naprawdę miło jest zobaczyć swoje nazwisko na tablicy informacyjnej na budowie 🙂
c.d.n.
W ostatnim czasie opracowałam projekt rozbudowy garażu dla straży pożarnej. W uroczej miejscowości Wola Batorska, znajdującej się na Szlaku Bocianich Gniazd (to tam właśnie, jak mierzyłam budynek, to jeden z bocianów cały czas klekotał 🙂 ), znajduje się garaż i remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Nawet w logo straży jest bocian! Jednostka sukcesywnie się rozwija, przybywa samochodów strażackich i garaż, którego dotychczas OSP używała stał się za mały. Należało powiększyć go o kolejne dwa miejsca dla wozów oraz zaplecze sanitarno-magazynowe.
Muszę przyznać, że współpraca z Inwestorem oraz Urzędami była naprawdę miła. Budowa ruszyła niedawno, a że terminy gonią, to prace idą naprawdę szybkim tempem. Wczoraj pojechałam do Woli Batorskiej, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda. No i jest bardzo ok 🙂 Stara część to ta biała, a nowa dobudowuje się z lewej strony. Finalnie obydwie części garażu będą wykończone tynkiem, tak, że nie będzie widać, że powstały w innym czasie. Garaż zmieści 4 wozy strażackie oraz magazyn, kotłownię i pralnię. Dodatkowo strażacy będą mieć do dyspozycji łazienkę z natryskami.
W tej chwili wygląda to tak:
Widok z wnętrza garażu.
Postanowiłam pokonać lęk wysokości i wyjść na dach 🙂
Niebawem pojawi się pokrycie dachowe z blachy, na budowę wejdą instalatorzy, a potem tynki, wykończenie i… gotowe 🙂
Na pewno Wam o tym napiszę!
Ta strona wykorzystuje pliki COOKIE zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki. Więcej na ten temat możesz przeczytać w polityce związanej z ciasteczkami.AkceptujęCzytaj więcej
Polityka cookies
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.