W poprzednim poście opisałam Wam świetny Israel Plads, a teraz mój ulubiony projekt przestrzeni publicznej w Kopenhadze, który został opracowany przez znane duńskie biuro architektoniczne BIG we współpracy z Superflex i Topotek 1. To Superkilen, czyli „Super Klin” – przestrzeń w dzielnicy Nørrebro, zajmująca ok. 1,5 km długości, na którą składają się trzy różne, łączące się ze sobą place-przestrzenie. Nørrebro to dzielnica, gdzie zamieszkuje najwięcej imigrantów. Remedium na społeczne problemy, które się tu pojawiały, miała być m.in. wspólna przestrzeń, która przyczyniłaby się do integracji społeczności, a także miała być obszarem, na którym każdy znajdzie miejsce dla siebie, będzie czuł się swobodnie i bezpiecznie. W sąsiadującej hali Nørrebrohal odbywają się różne zajęcia kulturalne i sportowe. Superkilen to kontynuacja i uzupełnienie tej funkcji. Jak wyszło? Poniżej zdjęcie z lotu ptaka świeżej realizacji jednej z trzech części Superkilen – Czerwonego Placu. To plac, który mnie zawsze zachwycał i bardzo ucieszyłam się, gdy mogłam go w zeszłym roku obejrzeć z bliska, po 5 latach od otwarcia.
Śmiałe założenie w intensywnych 😉 kolorach, o świetnej geometrycznej kompozycji, które łączy elementy małej architektury zaczerpnięte z 60 różnych kultur, bo tyle zamieszkuje kopenhaskie Nørrebro. Czapki z głów dla wielkiego szacunku, okazanego tym projektem wszystkim, którzy tworzą społeczeństwo.
A poniżej moje zdjęcia z lipcowego popołudnia spędzonego w Superkilen. Na początek Czerwony Plac. Nawierzchnia jeszcze pełna kolorów, choć już nie tak intensywnych, jak na początku. Oczarowało mnie oświetlenie ścieżki rowerowej, która biegnie przez całe założenie. To te wiszące na linkach czarne cylindry.
Przed nami cala galeria gadżetów z różnych części świata: kosze z Liverpoolu, ławki z banku ze Szwajcarii, wspinaczka z Dehli, ławka z banku w Salvadorze, huśtawka z Bagdadu, czy system nagłośnieniowy z Jamajki (to te niewysokie słupki w rastafariańskich kolorach).
Tu akcent z Ukrainy – zjeżdżalnia słoń z terenu skażonego po wybuchu w Czarnobylu.
Ławki z Bagdadu, które są oblegane przez mieszkańców – pewnie dlatego, że są jednocześnie huśtawkami.
Deskorolkarze mają to swój poligon, jak widać użytkowany na okrągło 🙂 Grafficiarze resztą też.
W tle lokalny „dom kultury”.
Jest i siłownia na świeżym powietrzu…
… z ringiem bokserskim!
Symbole zaczerpnięte z Chin i Rosji.
A osią założenie jest naturalnie ścieżka rowerowa, którą dojedziemy do drugiej części Superkilen…
…nazwanej Black Market – Czarny Market. To plac niemal w całości wyasfaltowany, pokryty liniami układającymi się w piękne wzory, opływającymi „umeblowanie” placu. Kolejne miejsce spotkań, plotek, zabaw dzieci, wspólnych gier w szachy, a nawet grillowania.
Parkujemy więc rowery (bo rzecz jasna na nich przemierzamy Kopenhagę). Stacjonarna pompka uratuje niejedno koło 🙂 Idziemy na Czarny Market!
Linie przypominające warstwice oplatają Black Market. Tutaj nawet wokół drzew jest nawierzchnia z tartanu.
Palmy z Chin zdobią Superkilen.
Centralnym punktem Black Market jest marokańska fontanna.
Czarna (wiadomo) betonowa rzeźba – ośmiornica z Japonii zachęca, by zwiedzić jej wnętrze i zjechać na jednej z licznych zjeżdżalni. Miejscowa dzieciarnia nie ustaje w tych trudach 🙂
Szereg stolików z planszami do gier zachęca do wspólnych rozgrywek.
A podwójne fotele do rozmów tylko we dwoje. Betonowe, ale wygodne! Kto chętny do poplotkowania?
Widok z górki.
Górka podzielona jest na dwie części równą linią, która oddziela nas od trzeciej części Superkilen, czyli zielonego terenu sportowego – Green Park.
Po drodze mijamy szkołę.
A tuż za nią rozciąga się raj dla tych, którzy nie mogą usiedzieć na miejscu. Gigantyczne urządzenia sportowe dają pole do popisu 😉 Pomiędzy urządzeniami sportowymi zlokalizowano wiele miejsc piknikowych, gdzie można spędzić czas ze znajomymi.
Boisko do hokeja i koszykówki jest zawsze zajęte 🙂
Absolutnym hitem są gigantyczne huśtawki! Wrażenia są nieziemskie 🙂 Wszyscy koniecznie sprawdziliśmy ich możliwości i trudno było nam się z nimi pożegnać, taka to frajda 😉
Czysta radość 🙂
Spędziliśmy tu całe popołudnie. Każdy z nas znalazł wiele aktywności, które mógłby tutaj popełnić. Od sportowych, przez rozrywkowe, po towarzyskie i kulturalne. Co ważne, pomimo nie najcieplejszego dnia w środku tygodnia, Superkilen było pełne ludzi. Czuliśmy się też bardzo swobodnie i komfortowo.
Moje pierwsze odczucie było mniej więcej takie: Czerwony Plac jest już trochę zniszczony, kolory przybladłe, to już nie takie wrażenie, jak tuż po otwarciu. Ale zaraz potem pojawiła się inna myśl: zaraz, zaraz, to oznacza, że ten plac jest UŻYWANY, że ludzie z niego KORZYSTAJĄ: rozjeżdżają go na deskorolkach, rowerach, przedeptują każdego dnia, umawiając się tu na spotkania ze znajomymi, biegają, ćwiczą, urządzają pikniki, bawią się. Przecież dokładnie o to chodziło 🙂
Wspaniała idea przekuta na doskonały projekt i zrealizowaną przestrzeń, która rzeczywiście służy ludziom. Warto wspomnieć, że projekt tworzyli nie tyko projektanci, ale i mieszkańcy, którzy przywieźli z różnych części świata różne symbole. Nawet z Gdańska przyjechała tu stara studzienka 🙂
To ważny głos, który mówi, że różnorodność jest fantastyczna i że, nawet jeśli pochodzimy w różnych kultur, razem możemy żyć, uczyć się od siebie, wspierać się i tworzyć dobre miejsca na Ziemi. Uniwersalny język tej kopenhaskiej przestrzeni urbanistycznej łączy kilkadziesiąt narodowości i każda z nich go rozumie. Kwintesencją jest ten monument, który stoi u progu Parku Superkilen. Przesłanie, wykute w wielu językach, zwyczajnie wzrusza: We want to live together – Chcemy żyć razem.